poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Toksyczny związek internetowy-namiastka mojego życia

Witajcie moi kochani


Dzisiaj przychodzę do Was z postem na temat związków internetowych. Sama miałam chłopaka ( jeszcze przed  1 liceum), który był przeze mnie znany tylko z czatu i  Facebooka. Chciałabym Wam opowiedzieć jak to u mnie z tym było i wyrazić opinię na temat tego czy warto się w takie coś pakować i czy warto zainwestować uczucia i się angażować.
Jeśli chodzi o moją historię to do tej pory to przeżywam. To nie jest tak,że tamto życie się nie liczy bo jest to tylko czat, fejs i skype. To jest odczuwalne w mojej głowie i sercu.
Wchodziłam na czat z onetu jakieś 2-3 lata, Byłam tam stałym bywalcem. Ogólnie zaczęłam być lubiana przez moich wirtualnych kolegów i koleżanki. Zaczął wchodzić Nikodem. Nie pamiętam jaki miał nick,ale wiem,że coś z misiem. Ogólnie wtedy byłam typem wrednej , popisującej się Anki, która każdemu dogryzała żeby stać się zauważona w tłumie. Zaczęliśmy pisać. Po kilku dniach dodawać sobie buziaczki i inne tego typu rzeczy do wiadomości. Dałam mu fejsa, gg i zaczęliśmy pisać. Miałam wtedy jeszcze photobloga więc tam  potem  były dla niego zdjęcia i dedykacje. Nie byłam już kurde wtedy jakimś szczeniakiem ale byłam okropnie naiwna. Dlatego,że  byłam  zakompleksiona i moje życie wydawało mi się kończyć i zaczynać na tym czacie. Wtedy wydawało mi się,że możemy być jak najbardziej razem. Z czasem czacik należał do nas. Całuski, miłosne emoty. Rzyganie tęczą, ale to nie istotne. Kiedyś dodał na photobloga  wpis w którym napisal,że mnie kocha. Nie uwierzycie ale dla mnie wtedy to było coś .Fajny, wysportowany chłopak z klasą i ja... marzenie każdej grubaski, prawda?
Historia niczym z jakiejś cholernej bajki. Oficjalnie w czatowym i fejsowym świecie byliśmy jako para. Skype, telefony no masa rzeczy dowodzących naszej wielkiej miłości. Oczywiście jak nie trudno jest się domyślić ta pseudo sielanka nie trwała zbyt długo.  Zaczęły się kłotnie o innych chłopaków z czatu, zazdrość. Potem pewnego dnia ktoś napisał do mnie z jego gg,że sie zabił.. Uznałam to za żart,ale z czasem nie odbierał, nie pisał więc się zaczęłam bać. Potem ktoś zamieścił post na fejsie,że niestety ale Niko zmarł. bo wjechał w jakiś pojazd ( nie pamiętam co to było). Ogólnie trauma, płacz. No nie możecie sobie wyobrazić nawet tego,że można tak cierpieć po kimś kogo się nie widziało na oczy. Ogólnie potem zaczęłam żyć po staremu czyli zadania i czat do północy. Miałam nowych kolegów, nabijałam sie nadal z biednych pasztetów ( tak wtedy nazywałam otyłych)  Po kilku miesiącach wraca a fb, wraca na photobloga i tłumaczy to tym,że chciał sprawdzić jak zareaguje i dodatkowo wszystko przemyśleć. Zaczęłam na niego wyjeżdzać.... 
Potem kontakt się urwał, ale nadal miałam żal i pustkę w sercu
No i na tym zakończył się w gruncie rzeczy mój pseudo wielki czatowy romans. Potem nie byłam bardziej rozważna, plątałam się w takie rzeczy dość długo.. Teraz wiem,że takie rzeczy  psują psychikę, wyłączają nas z realnego życia, wykluczają ze społeczeństwa. Jak taka otchłań, która wsysa Cię powoli a potem wypluwa wrak.  Niestety takie toksyczne związki wśród ludzi to teraz jest chyba codzienność. Nie mam nic przeciwko temu,że ludzie zawierają takie znajomości, a potem przenoszą je do realnego życia. Natomiast jeśli chodzi tylko o internet to zdecydowane nie. Może byłam wtedy naiwną gówniarą, ale to było dla mnie przeżycie. To był jakiś ból i taki dreszczyk emocji. Teraz wiem,że byłam mega zdesperowana będąc tam i z tymi wszystkimi równie znudzonymi życiem ludźmi, którzy szukali Bóg wie czego na tym czacie i szukają nadal. Jestem przeciwna teraz zp perspektywy czasu takim stronom. Potrafi wciągać, nawet potrafisz tam kogoś w jakiś sposób kochać. Mega zatruwa życie i co najważniejsze tracisz życie na takim czymś..


To  nie jest ostatnia z tego typu przygód w moim życiu, Jest jedną z wielu, Dla wielu może być nawet wskazówką i przestrogą do tego żeby nie popełnić błędów. Czasami można wylać coś na światło dzienne, do ludzi żeby pomóc innym. Ja jestem tego zdania
Związki ogólnie są toksyczne,a te z internetu najbardziej ssą i ssą aż pozostawią nicość po sobie . Myślę,że teraz w życiu nie odważyłabym się być z kimś w taki sposób, choć wiem,że strasze kobiety mają np. arabów przez internet. Dla mnie to głupota. Robią sobie krzywdę na własne życzenia. Cóz.. tą opowieścią nie zbawię świata, ale może chociaż jego namiastkę
Pozdrawiam Was ja i mój chłopak - Bartek\
Wasza NiktWaznyKochanie 






Posłuchajcie : red about it

Brak komentarzy: