Bardzo się cieszę,że jesteśmy razem już tyle czasu. Jestem szczęśliwa,że możemy wspólnie przeżywać te dobre jak i złe chwile w moim marnym życiu. Dzisiaj piekłam kremówki i babeczki czyli dzień z serii marny kucharz dorwał się do garów. Mimo to wyszły całkiem zjadliwe więc można uznać,że się spisałam
Jak Wam mija dzień, wieczór ?
Wczoraj natknęłam się z siostrą na film Baby Blues i szczerze to pamiętam,że były na jego temat duże halo, reklamy, ale ja szczerze nie doceniam tego fenomenu. Owszem Natalia to świetnie odegrała, ale może nie doszukałam się sensu.
Kolejno mam do Was prośbę.
Poszukuję jakiegoś innowacyjnego podkładu. Do tej pory używałam Revlonu, a także tych z Maca i Gosh , ale chcę zmienić na coś innego. Jakie polecacie?
Teraz słuchamy sobie Kodaine i Maroon 5 i zastanawiamy się co będzie jak nas zabraknie i co po nas zostanie.
Od wczoraj mam dziwne myśli, bo śniło mi się,że jestem w obozie koncentracyjnym Aushwitz. Okropny sen, nie ukrywam,że się popłakałam. No i właśnie coś w mojej zjechanej psychice się zmieniło. Odwala mi całkowicie. Nie rozumiem skąd ten sen,a muszę dodać,że nie pierwszy raz mi się to śniło. Nie wiem czy Wam pisałam,ale jestem fanką literatury, pamiętników czy filmów opisujących II WŚ, a zwłaszcza życie obozowe żydów i aryjczyków też. Może to przez to, nie wiem. Często też mam sny o wężach( ale to ponoć na pieniądze) więc dobrze.No dobrze. Zostawmy moje życie pozakontrolne w tyle.
Dziś miałam w sumie dość sporo czasu żeby pomyśleć i doszłam do kilku wniosków. Jesteśmy tylko kawałkiem mięsa i stertą kości. Nasze życie biegnie jak szalone, a mimo to mamy to gdzieś i wprawiamy tą machinę w ruch. To,co po nas zostanie to długi, sterta białych kości i zjedzona przez robaki pozostałość. Wiadomo,że mając bliskich będą rozpaczać, ale im to minie. Mówią,że na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci, a tymczasem nie tak długo po śmierci maż ( wdowiec) ma laskę i foczka wchodzi na gotowe. Wiecie,ale wydaje mi się,że po stracie dziecka tak nie jest. Matka zawsze czuje pustkę i brak jej części samej siebie. Ostatnio Kingi ojciec się powiesił i kurczę słabo. Nie wiem jak Wy, ale ja bym się nie pozbierała po takim czymś. Umrzesz i masz spokój- nie masz problemów i śpisz spokojnie. Zostają bliscy, ale uwierzcie,że ból mija. Tęsknota jednak nigdy. Ale wiecie, że to też zależy od sytuacji itp.
A druga sprawa to wierzycie w niebo czy piekło?
Ja wierzę,że coś tam jest,ale nie wierzę w to,że trafię tam jak umrę .Pewnie moja dusza ( o ile taką mam) będzie się błakać gdzieś wśród meneli.
Jestem okrutna poruszając takie myśli, nie ?
Postanowiłam jednak,że podzielę się tym, bo kurde Wy też jesteście ludźmi i macie takie myśli i nie raz i nie dwa. Jesteśmy istotami myślącymi i takie rzeczy są normalne. Nie ma co się oszukiwać,że takie tematy są be.!
Trzeba mówić otwarcie o uczuciach i mówić to, co się myśli!
Pozdrawiam serdecznie
Życzę miłego wieczorku
Wasza NiktWaznyKochanie

"Kiedy ma się dwadzieścia lat, to klęska jest jeszcze przygodą. Ale w dziesięć lat później wygląda ona jak stara prostytutka i jest tak samo nie do zniesienia, jak jej zapach i jej obecność."