niedziela, 14 grudnia 2014

Niedzielne rozmyślania pewnej blondynki

Dzień dobry wszystkim blogowym bestią.
Dzień rozpoczyna się dość monotonnie, zaraz muszę wychodzić do pracy, ale znalazłam czas żeby napisać do Was rano,
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia. Nie  mogłam się dziś dobudzić, Obejrzałam wczoraj wieczorem chyba z 15 odcinków ,,Miodowe lata". Jestem mega fanką Tadzia Norka.  Ogólnie to było w celu zapomnienia o problemach, ale jakoś nie potrafiłam na tym skupić myśli. Oznacza to wielką gonitwę myśli, bo zazwyczaj gdy mam błahy problem to udaje mi się przy tym akurat zapomnieć.  
Mam w głowie setki myśli, Za tydzień  już święta, a ja nie mam ochoty na nic. Mam tylko siłę na płacz, chociaż na to już nawet  nie starcza mi odwagi. Płacz jest dobry, przynosi ulgę, ale do pewnego stopnia. Przynajmniej mojej osobie.
Ja zazwyczaj udaję silną, ale w środku jestem bardzo wrażliwa, ciepła i spokojna, Często udaję,że krytyka, zranienia - , że to wszystko spływa po mnie bez szwanku, ale tak nie jest. Gdy ktoś mnie skrzywdzi  dopiero po powrocie do swojego małego królestwa smutku rozczulam się, analziuję , płaczę, wykańczam zapasy chusteczek. Po czym następnego dnia znów przyjmuje upokorzenia tego świata i nocą powtarzam serię rapsodii.  Jestem słaba, ja to wiem. To wszystko przez życie. Najpierw Łukasz ( wtedy byłam w kompletnej rozsypce). Mimo tego,że mnie upokorzył, okłamał, zrobił ze mnie potwora to ja o niego walczyłam, bo go bardzo kochałam. Pierwsza miłość, ona zawsze zostawia piętno w naszym sercu. Potem mój ojciec, on cały czas wywołuje u mnie torsje i lęki. No cóż, od dziecka troszkę minęło, więc mogłabym się przyzwyczaić, ale nie potrafię. Dzięki temu przynajmniej stworzę kiedyś rodzinę bez przemocy.  
Jestem teraz kompletnie załamana, mimo, że przyjaciele dają mi wsparcie to nadal czuję się sama i samotna. Może to tylko przejściowe i oby, bo nie zamierzam znów zmierzyć się z psychologiem.
Praca dodaje mi chyba trochę motywacji, bo wtedy zapominam o tym,że ze tak wiele straciłam,że jestem cały czas pod górkę, że nie daje rady wyciągnąć głazu na szczyt. 
Może to i dobrze, ale tęsknię. Z czasem to będzie coraz mnijsze, ja to wiem, jednak teraz się z tym mierzę, ale może tak ma być .Ponoć każdy dźwiga swój krzyż. Mój jest chyba kolosalnych rozmiarów, a w dodatku wykonany z kutego żelaza.
Pisząc do Was ten post też ciekną mi łzy, ale coż. 
Kończę
Załozę aska, więc wszystkie pytania możecie kierować właśnie tam. Obiecuję na wszystko odpowiedzieć ;)
Adres do aska : ask.fm/NiktWaznyKochanie123
Muzyka Lifehouse :

Brak komentarzy: